wtorek, 9 listopada 2010

Troll 2

Ideą, która przyświeca mojemu małemu cyklowi, jest fakt, iż film wcale nie musi być dobry, by być wartym obejrzenia i zapewniającym doskonałą rozrywkę. Natomiast żaden film nie spełnia tego warunku tak doskonale, jak Troll 2. Kawał czystej campowej rozrywki na najniższym możliwym poziomie – za to fun factor jest wyższy niż przy okazji jakiegokolwiek innego tytułu.


 
   
Troll 2 to – jak sugeruje tytuł – druga część cyklu Troll. Tutaj warto nadmienić, że już część pierwsza zaliczana jest do rodziny fatalnych horrorów klasy B i na dobrą sprawę pod względem rozmaitych absurdów i poziomu kiczu wiele od swojego następcy nie ustępuje. Główna różnica polega na tym, że o ile w jedynce faktycznie występował troll (a nawet kilka), tak Troll 2 wcale nie traktuje o trollach. W rzeczywistości aktorzy otrzymali skrypt opatrzony tytułem Goblins i pod tą nazwą film miał trafić do kin, jednak producenci uznali, że o wiele bardziej zyskowne będzie podpięcie się pod popularnego swego czasu Trolla. Otrzymaliśmy zatem film z trollami w nazwie, ale bez ani jednego trolla w fabule.

Rolę śmiercionośnych skrzatów pełnią zatem gobliny, które – tu innowacja – są wegetarianami i brzydzą się jakimkolwiek mięsem, zatem zanim zatopią zęby w czymś zdatnym do jedzenia, zamieniają to za pomocą podejrzanej zielonej mazi w coś przypominającego sałatę. Zasadniczo ich główne zajęcia to kręcenie się dookoła wioski Nilbog i poszukiwanie nadających się do zjedzenia ludzi, przynajmniej dopóki prosto w ich łapy pcha się rodzina Waitsów, która właśnie Nilbog wybrała sobie jako miejsce letnich wczasów.



Fabuła to nielogiczny bałagan pełen absurdalnych scen i jeszcze dziwniejszych dialogów, więc nie ma co się nad nią specjalnie rozwodzić. Generalnie chodzi tu o przetrwanie w wiosce opanowanej przez gobliny (większość znajduje się w ludzkim przebraniu), przy czym rodzina Waitsów otrzymuje wydatną pomoc z rąk cyklicznie powracającego z zaświatów dziadka Setha, który okazuje się specjalistą w zwalczaniu goblinów.

Czym Troll 2 wyróżnia się na tle innych złych filmów lub innych filmów o trollach, gremlinach, crittersach i innych stworzeniach, których głównym zajęciem jest uprzykrzanie życia ludziom? Przede wszystkim design goblinów jest, delikatnie mówiąc, unikalny – co doskonale widać na zdjęciach. Poza tym, film zawiera szereg kultowych, niesamowitych i niepowtarzalnych scen, które zapisały się w historii kina klasy B. Klasyczne Oh my goooooood w wykonaniu jednego z bohaterów wkleiłem już w poprzednim poście, ale utrzymanych w podobnym tonie epizodów jest jeszcze cała masa. Choćby słynna scena erotyczna, gdzie rekwizytem jest kolba kukurydzy, a miłosne uniesienia odbywają się przy akompaniamencie strzelającego popcornu. Co więcej, scena ta nie ma żadnego uzasadnienia w fabule, a wątek momentalnie przestaje być kontynuowany, co czyni całe kilkanaście minut oglądania wspólnego wcinania kukurydzy kompletnie bezsensownym. Osobiście jednak uwielbiam moment, kiedy widzimy, co w telewizji oglądają bohaterowie filmu – ze wszystkich możliwych scen z filmów czy seriali, twórcy Trolla 2 postanowili, że w TV warto oglądać przede wszystkim wielką małpę, która najpierw zdejmuje sobie głowę, a potem odlatuje w kosmos jak rakieta (serio, to właśnie leci w telewizji w świecie Trolla 2).


Rzecz jasna gra aktorska jest fatalna (do ról zatrudniono samych amatorów), efekty specjalne to prowizorka, a cała historia kompletnie nie trzyma się kupy. Całość jednak ogląda się świetnie – film jest tak ujmująco nieporadny, że aż autentycznie zabawny i gwarantuję, że nie ma szans, by ktokolwiek się na nim nudził. Troll 2 to jeden z najsłynniejszych przykładów złych filmów, które dzięki swojej żenującej jakości zaczęły funkcjonować jako dziełka kultowe i oglądane przez masę fanów tego typu rozrywki. Jeśli ktoś chce rozpocząć swoją przygodę horrorami klasy B, to Troll 2 jest najlepszym wyborem.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz