środa, 24 listopada 2010

Martwica Mózgu / Braindead (a.k.a. Dead Alive)

Martwica Mózgu jest jednym z filmów, które w zasadzie definiują gatunek kiczowatego, brutalnego i pozbawionego ograniczeń kina klasy B (a już przede wszystkim w dziedzinie horrorów). O ile jednak uważam, że estyma, jaką się ten tytuł darzy jest nieco na wyrost, to nie wyobrażam sobie, by dziełka Petera Jacksona miało na moim blogu zabraknąć. 




Kim jest Peter Jackson i jaką pozycją cieszy się dziś w Hollywood, nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Dlatego też cały kontekst początków kariery w stosunku do dalszej kariery tego pana pominę - skupmy się lepiej na samym filmie, bo - zapewniam - warto. W tym miejscu chciałbym jeszcze tylko zaznaczyć, że wspomniany Jackson zadebiutował nieco wcześniej brutalnym i groteskowym alien-horrorem Bad Taste, jednak nie miałem jeszcze okazji się mu przyjrzeć  (z tego co jednak widziałem po trailerze i skrótach, są spore szanse, by niebawem się tu pojawił).


Martwica Mózgu rozpoczyna się dramatyczną ucieczką grupki zoologów z Wyspy Czaszek (tej samej, na której urzędował swego czasu sam King Kong). Próbują oni wywieźć z wyspy małposzczura, przerażającą (i pocieszną jednocześnie) kreaturę, której ukąszenie - jak się okazuje - wywołuje jeszcze bardziej przerażającą chorobę - tytułową martwicę mózgu. Przekładając to na bardziej zrozumiały język - ukąszenie przez małposzczura równa się zamianie w zombie, co też przytrafia się jednej z odwiedzających zoo, dokąd ostatecznie trafia hybryda. Kobieta (nawiasem mówiąc, okropnie irytująca, zrzędliwa i wredna) powoli przeistacza się w wygłodniałe zombie, po drodze zarażając kolejnych mieszkańców spokojnego nowozelandzkiego miasteczka. Na szczęście na drodze epidemii staje Lionel, fajtłapowaty syn wspomnianej hetery. Co ciekawe, zazwyczaj we wszelkiego rodzaju zombie-movies, bohaterowie uciekają przed żywymi trupami gdzie pieprz rośnie, ewentualnie barykadują się w jakimś pomieszczaniu, robiąc wszystko, by nie stać się posiłkiem dla tłumu zombiaków. W Martwicy Mózgu Lionel robi coś zupełnie innego - zbiera zombie z okolicy i zamyka je u siebie w piwnicy, faszerując je środkami uspokajającymi. Do pewnego momentu sprawdza się to doskonale, ale nie byłoby najbardziej krwawego finału w historii kina, gdyby z jakiegoś powodu drzwi do piwnicy się w którymś momencie nie otworzyły...


No właśnie - opisywane tu przeze mnie wcześniej filmy są przy Martwicy Mózgu łagodne niczym Przygody Troskliwych Misiów. Tutaj naprawdę flaki walają się po podłodze kilogramami, krew tryska hektolitrami, a poziom obrzydliwości (ukazanej co prawda w groteskowy, odrealniony sposób) sięga poziomów niedostępnych dla większości niepoważnych horrorów. Oczywiście pomijając wyjątkowo obrzydliwą scenę podwieczorku i jedzenia puddingu (z mięsną wkładką), sceny z imprezy pod koniec filmu, gdzie w ruch idzie kosiarka, a krwią zaczyna spływać każdy centymetr kwadratowy otoczenia, jest absolutnym must-watch, bowiem zapisała się już w historii horroru, a kosiarka Lionela stała się obok piły łańcuchowej Asha Williamsa z Evil Dead jego symbolem. 


Co więcej ma do zaoferowania Brain Dead? M.in. księdza eliminującego zombie ciosami karate, seks umarlaków i owoc tegoż stosunku - ohydne dziecko-zombie (wyprowadzane przez Lionela w wózeczku na spacer), przyklejanie odpadających zarażonej mamusi płatów skóry (zwykłym klejem) czy aptekarza-nazistę. Plus bardzo dobre sceny gore, uroczą animację poklatkową i całkiem sympatyczną grę aktorską. Lionel jest zabawny, mamuśka irytująca, wątek miłosny między młodzieńcem a jego ukochaną Paquitą sprawnie poprowadzony, ale show i tak kradnie przebojowy ksiądz.

Krew, groteskowe gore, krew, sporo czarnego humoru i zabawnych (a przy okazji obrzydliwych) motywów  oraz jeszcze większa ilość krwi czynią z Martwicy Mózgu jeden ze sztandarów horroru klasy B. I choć moim zdaniem prochu Jackson wcale tym filmem nie wynalazł (choćby wspomniane Martwe Zło 2 jest dla mnie o wiele bardziej godnym polecenia komedio-horrorem), to fani tego typu chorych filmowych jazd bez trzymanki będą bardzo zadowoleni. O ile wytrzymają taką ilość siekanego mięsa i podrobów walających się wszędzie na ekranie.

1 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"I kick ass for the Lord!" rządzi ;)

Prześlij komentarz