środa, 19 stycznia 2011

The House That Drips Blood on Alex

Tommy Wiseau zasłużył się dla kina klasy B jak nikt inny. Przeszedł bowiem do historii jednym tylko filmem, ale za to tak wyjątkowym, że dziś - mimo tego, że od premiery upłynęło zaledwie nieco ponad 8 lat - już osiągnął status kultowego. The Room, czyli opus magnum tajemniczego reżysera, producenta i aktora w jednej osobie, to wręcz esencja stwierdzenia, że kino wcale nie musi być dobre, by zapewniać rozrywkę. Pan Wiseau ma na koncie jednak nie tylko tę klasyczną opowieść o miłości, przyjaźni i zdradzie - wziął on również udział w projekcie, gdzie jego aparycja zdaje się pasować idealnie - komediohorrorze. 



OK, nie zamierzam oszukiwać - wpis ten ma na celu nie tyle przybliżyć horror znajdujący się w tytule tego wpisu, ale całą postać i twórczość Tommy'ego Wiseau - bo, uwierzcie mi, naprawdę warto. Już od pierwszych ujęć The Room naprawdę zakochałem się w stylu pana Wiseau, jego koncepcji kina i technikach wywoływania naprawdę silnych emocji u widzów. Zanim więc przejdę do The House That Drips Blood on Alex, słówko o samym Tommym i jego najpopularniejszym dziele.


The Room to najwyraźniej bardzo osobista i ważna dla Tommy'ego Wiseau fabuła, można bez cienia wątpliwości powiedzieć, że zaangażował się w projekt całkowicie - jest on bowiem reżyserem, scenarzystą, producentem i aktorem odtwarzającym główną rolę. Poznajemy zatem Johnny'ego - odnoszącego sukcesy, kochającego i kochanego przez bliskich człowieka o złotym sercu i niepokojąco skołtunionych włosach. Film rozpoczyna się zresztą uroczą scenką obyczajową, a następnie namiętna sceną erotyczną Johnny'ego z Lisą, jego blondwłosą narzeczoną. Wcześniej poznajemy też Denny'ego, sierotę i studenta mieszającego nieopodal, który pojawia się znikąd i głównie wywołuje konsternację (ale tylko u widzów), co zresztą stara się robić cyklicznie w filmie. Już od pierwszych minut The Room zaskakuje dosyć alternatywnym podejściem do pojęcia gry aktorskiej.


Zasadniczo, gdybym miał zagłębiać się we wszystkie niuanse scenariusza, wyjaśniać wszelkie niedorzeczności i starać się w jakikolwiek sposób usprawiedliwiać obecność pewnych dialogów czy nawet postaci w fabule, zajęłoby to zdecydowanie za dużo miejsca, a i tak nie dałbym temu do końca rady - zatem ograniczę się do przybliżenia najważniejszych faktów. Tak więc Johnny'emu wydaje się, że jest szczęśliwy z Lisą, ta jednak przestaje go kochać i zaczyna zdradzać z najlepszym przyjacielem Johnny'ego - Markiem. Przy czym wokół tego wątku orbituje cała gama pojawiających się całkowicie znikąd postaci i dziwnych wydarzeń, które w żaden sposób nie wpływają na fabułę, ale zapewne mają za zadanie lepiej sportretować wyjątkowo subtelnie naszkicowane portrety psychologiczne bohaterów. Oraz ich niewielkie dramaty i rozterki, które film stara się serwować widzom na chłodno...


...bo przecież na pierwszym planie znajdują się problemy Johnnyego, który niesłusznie zostaje oskarżony przez Lisę o przemoc domową. Tommy Wiseau z właściwą sobie subtelnością pokazuje wewnętrzny dramat Johnnyego:

 

I choć fabuła w zasadzie nie zazębia się już do końca, to obserwujemy stopniowo popadającego w histerię Johnny'ego, który oszukany i zdradzony, nie może poradzić sobie z bezpodstawnymi oskarżeniami. I znowu widać prawdziwy kunszt Tommy'ego Wiseau i jego brawurową grę aktorską:



Tak czy inaczej, The Room jest wyrafinowanym studium alienacji jednostki i przy okazji najgorszym, absolutnie najgorszym filmem, jaki jest w stanie nakręcić człowiek. Co czyni go ekstremalnie wartym obejrzenia. Serio, dawno już nie zdarzyło mi się oglądać jednego filmu kilkakrotnie, czasem nawet pod rząd - tutaj każda scena jest absolutnie genialna i zostaje w pamięci na długo. Natomiast dialogi z filmu będziecie cytować przez najbliższe parę miesięcy. Z drugiej jednak strony, dosyć ciężko tego Obywatela Kane'a naszych czasów gdziekolwiek zdobyć - dlatego też na początek polecam prześmieszną recenzję Nostalgia Crticica, gdzie większość zabawnych scen i wątków została odpowiednio wyśmiana.

***

Tym samym mogę z czystym sumieniem przejść do krótkiego omówienia tytułowego horroru z udziałem gwiazdy The Room.


The House That Drips Blood on Alex to krótkometrażowy komediohorror wyprodukowany przez bliżej nieznane mi Studio8 dla Comedy Central. Tommy Wiseau trafił zatem na właściwe miejsce, chciałoby się rzec. Długowłosy reżyser gra tu tytułowego Aleksa, który kupuje dom od podejrzanie zacierającego ręce i wyjątkowo złowieszczo uśmiechającego się pośrednika. Okazuje się, że we wspomnianym domu dzieją się dziwne rzeczy - na Aleksa spadają z sufitu krople krwi. I... to w zasadzie tyle. Potem Alex wybiera się na strych zobaczyć, co jest źródłem tego dziwnego zjawiska (i tutaj obserwujemy całkiem zaskakujące wytłumaczenie). I zasadniczo w tym momencie całość się kończy. Całą historię spina jednak krótka scenka w sali kinowej, gdzie Tommy Wiseau w roli tajemniczego nieznajomego opowiada powyższą historię dwóm blondynkom czekającym na horror - i szczerze mówiąc, gdyby do mnie w ciemnym kina miał zagadać Tommy Wiseau, to miałbym dość wrażeń jak na jeden dzień i żadne filmowe triki nie byłyby mi potrzebne. Tak czy inaczej, historia jest dosyć krótka, ale w miarę oryginalna.


Wiadomo jednak, że nie obejrzy jej nikt, kto nie jest fanem Tommy'ego Wiseau i to jego udział jest najważniejszym elementem całej produkcji. I szczerze mówiąc, wypada on całkiem nieźle! To znaczy jest żenująco złym aktorem i daje temu wyraz wielokrotnie, ale zdaje się swoimi nikłymi zdolnościami bawić, podchodząc do tego całkiem na luzie i chyba zdając sobie sprawę, w jakim celu w ogóle zaproszono go do wystąpienia w tymże filmie. Przypomina to raczej zamierzoną autoparodię, aniżeli grę na serio. Czyżby pan Tommy nabrał do siebie dystansu?

Podsumowując, czy The House That Drips Blood on Alex nadaje się do oglądania? Dla postronnych - bynajmniej. Dla znających The Room i postać Tommy'ego Wiseau - jak najbardziej! Alex to po prostu Johnny bis, już bez tak uroczo-żałosnych kwestii jak w The Room, ale wciąż z rozbrajającym akcentem i urzekającą charyzmą. Warto sprawdzić, tym bardziej, że film trwa zaledwie około 12 minut.

Obejrzyj The House That Drips Blood on Alex.


.

2 komentarzy:

Kajanka z forum ;) pisze...

We mnie Tommy też budzi sympatię :P Jest tak nieudolny, że aż fajnie popatrzeć. Racja, że w horrorze brakuje jego kwestii (Oh hi Mark! itp), ale finałowa scena krzyku jest cudna. "Dialogi z filmu będziecie cytować przez najbliższe parę miesięcy" albo i dłużej ;D

amek pisze...

Cóż.. oglądałem Dom w którym spada krew na Alexa, zabawny (jak się głębiej przyjrzeć <- z tego moja polonistka byłaby zadowolona), a scena końcowego krzyku - AAaaa.. ha Ha HAaaaaaaaaaa
POWALA!

Prześlij komentarz